Wywiad z Eugeniuszem Grzegorczykiem

Kino » Historia Kina MGOK » Wywiad z Eugeniuszem Grzegorczykiem

Wywiad z Eugeniuszem Grzegorczykiem przeprowadzony 1 czerwca 2020 r. przez Piotra Łakomiaka, pracownika MGOK w Zagórowie

 

P.Ł. - Pracował Pan w  zagórowskim kinie, jako kinooperator. W jakich latach?

E.G. – Pracowałem od 1973 do 1975. Przede mną kinooperatorem był pan Henryk Pluciński, a po mnie już nie pamiętam kto. Wiem, że jak odszedłem z pracy, to przeprowadzono remont domu kultury i kino zawieszono. Najpierw wysłano mnie na szkolenie do Poznania, a później już jakoś poszło.

P.Ł. - Czy w Zagórowie istniało tylko kino stacjonarne? Słyszałem kiedyś o kinie objazdowym.

E.G. - To było kino stałe, a objazdowe było wtedy, gdy było potrzebne.

P.Ł. - Czyli było kino stacjonarne i objazdowe w tym samym czasie?

E.G. - Normalnie było kino stałe. Były dwa projektory, z czego jeden używałem, jako projektor do kina objazdowego.

P.Ł. -  Jak zatem funkcjonowało kino objazdowe, a jak stałe?

E.G. -  Jeśli chodzi o kino objazdowe, to jeździłem do szkół z naszego terenu tj. Łukom, Kopojno, Szetlewek, Michalinów, Trąbczyn. Wyświetlaliśmy dla nich lektury szkolne. Najpierw zawiadamiałem szkoły, żeby przygotowały jakieś duże prześcieradło, na którym będzie można wyświetlić film. Zamawiało się taxe, za którą zakład pracy zwracał pieniądze. Na miejscu kładłem na stole projektor i ustawiałem aparaturę, wielkość obrazu i ostrość. Jak obraz był za nisko, to pod projektor podstawiałem książki. Okna zasłaniano kocami. Dzieci było mnóstwo, ale siedziały na filmie w całkowitej ciszy. Były bardzo zadowolone.

P.Ł. – Porozmawiajmy teraz o kinie stałym. Jak wyglądała sala kinowa?

E.G. – Sala była płaska, a nad nią znajdowały się balkony widowiskowe. Ja miałem swój własny, na który wchodziło się z projektorni. Filmy wyświetlało się z góry, tak jak to ma miejsce teraz.

P.Ł. -  Jak wyglądała w tamtych czasach praca kinooperatora?

E.G. - Pracowałem na projektorach 35 SN 16 mm. Taśmę kleiłem sam. Robiłem mieszankę acetonu, czyściłem tym taśmę i później ją kleiłem. Filmy przychodziły na dużych szpulach. Na jednej mieściło się ok. 1h filmu. Dostawaliśmy zawsze dwie duże szpule i jedną małą. Mała szpula szła na początku.

P.Ł.  – Po co kleił Pan taśmę?

E.G. - Taśma bardzo często pękała w trakcie wyświetlania filmu. Działo się tak na skutek temperatury, którą generowała lampa. Im liczba wyświetleń była większa, tym częściej taśma pękała. Np. „W pustyni i w puszczy” było wyświetlane 220 razy przed przyjściem do naszego kina. Jak zerwała się taśma, to cała sala buczała, gwizdała i tupała (śmiech), to były dopiero nerwy.

P.Ł. – Często się tak działo?

E.G. - Bardzo często. Po 3-4 razy w trakcie filmu. Musiałem wtedy szybko nałożyć taśmę na projektor. Oprócz tego miałem taką małą czyszczarkę i specjalną oliwką czyściłem takie lusterko, które odczytywało z taśmy dźwięk. Na taśmie był  wąski pasek z brzegu, który był zapisem dźwięku. Jeśli odbiornik był brudny, to dźwięk był nieczysty.

P.Ł.  – Taśmy przewijano wtedy ręcznie?

E.G. – Tak. Miałem taką kolbkę do przewijania. Było trzeba uważać, bo jak za szybko się przewijało taśmę, to mogła spaść. Taśma musiała się nawijać równo.

P.Ł. - Mówił Pan, że filmy przychodziły na dwóch dużych szpulach. Skąd było wiadomo, kiedy wyłączyć jeden projektor, a włączyć drugi? Czy kinooperator miał jakiś sygnał rozpoznawczy?

E.G. – Gdy kończyła się szpula na jednym aparacie, to w prawym górnym narożniku ekranu pojawiał się trójkąt, kółko i kwadrat i wtedy było trzeba szybko wyłączyć ten projektor, a włączyć drugi.  Czasem ucięło słowo albo zdanie.

P.Ł. - Graliście bajki w kinie?

E.G. - Na małej szpuli, która była dołączona w zestawie znajdowały się bajki i polska kronika filmowa. Wyświetlaliśmy to przed danym filmem.

P.Ł.  - Jak wyglądała wysyłka filmów?

E.G. - Do każdego filmu była dołączona książeczka, w której wpisywało się miejscowość, liczbę wyświetlanych seansów i nazwę miejscowości, do której wysyłano film. Mieliśmy stałą trasę, którą układał nam Poznań. Taśmy z filmem na pocztę zawoziła wózkiem moja żona. Były bardzo ciężkie.

P.Ł – Jak często wyświetlano filmy w naszym kinie?

E.G. – Filmy graliśmy w soboty i niedziele. Przyjeżdżałem z kopalni i wieczorami wyświetlałem filmy. Czasem zdarzało się, że nawet 2 seanse dziennie, ale przeważnie 1. Mieliśmy małe wywieszki i rozprowadzano je po mieście w dniu seansu. Sale były pełne. Ludzie przychodzili niezależenie, jaki był tytuł, czekali po prostu na sobotę.

P.Ł.- Wyświetlano tylko filmy polskie?

E.G. – Nie. Graliśmy też filmy zagraniczne z napisami.

P.Ł. – Zdarzały się jakieś śmieszne wpadki w pracy kinooperatora?

E.G. – Raz niechcący założyłem taśmę do góry nogami. Na sali od razu było słychać hałas. Praca kinooperatora wymagała wtedy dużej uwagi. Tak, jak wspominałem taśma pękała często. Nie można było nawet wyjść do toalety, bo mogła pęknąć taśma.

P.Ł. – Dziękuję za poświęcony czas i możliwość przeprowadzenia z Panem wywiadu. Życzę dużo zdrowia